Holandia mieni się krajem w pełni wolnym i liberalnym. Wolne są media, wolne są wybory i przede wszystkim wolni są obywatele. Wiedz jednak, że za tą wolnością stoi wiedza o tobie. Bo prawda jest taka, że choć obywatele są wolni, to państwo wszystko o nich wie, wszystko widzi i kontroluje. Zresztą obywatele też mogą wszystko wzajemnie kontrolować.

Kilka dni temu, zadzwonił do mnie pan, który dokładnie wiedział, jakie mam zużycie prądu i gazu, po czym zaproponował zmianę mojego dostawcy na innego i tańszego. Oferta jak najbardziej kusząca, niemniej jednak mnie najbardziej interesowało, skąd on wie ile jak płacę za ten cholerny prąd. Wystarczyło trochę poszukać, by po chwili wpaść na stronę www, na której po wpisaniu mojego adresu, wyskoczyło dokładne zużycie prądu, typ zawartej przeze mnie umowy i oferty innych firm dla mojego miejsca zamieszkania. Faktycznie oferta, którą mi wcisnął była o 15 proc niższa od dotychczasowej. Co więcej, zmiana nie wymaga ode mnie żadnych czynności poza kliknięciem linku pod mailem. Resztą zajmuje się nowy dostawca. To on zrywa umowę z poprzednią firmą i zajmuje się wszystkimi formalnościami. A przynajmniej mam taką nadzieję.
Podobnie było z dostawcą internetu. Wystarczyło, że podałem swój adres, a pan zza lady poinformował mnie natychmiast jakie są nowe możliwości podpięcia mnie do sieci. Wiedział, ile płacę, kiedy kończy mi się umowa, oraz która firma zapewni mi najlepszy przepływ kilobajtów na minutę, Przypuszczam też, że przy okazji zobaczył: ile czasu spędzam w sieci, jakie lubię filmy dla dorosłych i na którym odcinku skończyłem oglądać Grę o Tron. Co mi tam. Jeden podpis i trzy tygodnie później przyszedł inny pan i podpiął mi lepszy internet za niższą stawkę. Skąd oni to wiedzą – nie wiem. Jednak, podążając wątkiem szpiegowskim, możemy sprawdzać wiele rzeczy. Kupując auto, wrzucamy tylko numer rejestracyjny do systemu i już wiemy, kiedy zmieniali się poprzedni właściciele, ile zrobili kilometrów, ile razy byli wymieniać olej oraz czy samochód był kiedykolwiek bity i ile czasu spędził w warsztacie. Pewnie, gdyby się dobrze się wczytać to prawdopodobnie jest nawet napisane, czy kierowca dłubie w nosie lewą, czy prawą ręką. Z jednej strony to wiele ułatwia potencjalnemu kupcowi, jednak sama świadomość pełnej inwigilacji powoduje u mnie mieszane uczucia.


I tak to jest żyć w kraju Wielkiego Brata. Z tego miejsca chciałem pozdrowić rząd Jego Królewskiej Mości i życzyć wielu sukcesów. Bo pewnie już wie, że opublikowałem właśnie tego posta. :)
LEO
Foty z Googla
LECHU,
OdpowiedzUsuńOd zawsze tak było w Polsce. Patrz - kartoteki UB lub milicji. Z tym, że dawniej nie było to dostępne przez internet. Ale dzielnicowy wszystko wie o każdym.