wtorek, 13 września 2016

Wakacje po holendersku

Wakacje po holendersku



    W naszym kraju mało kto o tym wie, ale w Holandii praktycznie stale jest beznadziejna pogoda. Podobnie jak w Anglii wiecznie pada deszcz. W lecie ciągle siąpi, w zimie tak samo, tylko że dodatkowo czasami przymarza. A dzięki bliskości oceanu i braku jakichkolwiek wzniesień, ciągle hula wiatr, który potęguje odczuwanie chłodu. Nie bez powodu, przez stulecia nikt nie chciał podbić tego zakątka świata, bo mało kto planował tu przebywać dłużej, niż to jest konieczne. Tymczasem, Holendrzy jak na sraczkę pływali po ciepłych morzach i oceanach, niby to propagując handel (i trochę przy okazji niewolnictwo) nieźle się przy tym obławiając. Tak było mniej więcej do początku XX wieku, kiedy lokalsi zaczęli trochę lepiej prosperować a zamiast kolonizować zamorskie terytoria, zaczęli odwiedzać śródziemnomorskie plaże. Również w procesie dekolonizacji, zachowali sobie kilka karaibskich wysp, aby było gdzie wyjeżdżać na wakacje.

     Przeciętny Holender zawsze planuje jakiś wyjazd. Najmując się do pracy, zaznacza, kiedy weźmie pierwsze wolne — zwykle już trzy tygodnie po rozpoczęciu. Nie są to zwykle krótkie wyjazdy weekendowe, ale poważne wyprawy wakacyjne. Pomarańczowi są tak odzwyczajeni od widoku słońca, że gdy tylko trochę przyświeci i temperatury pójdą trochę w górę, to wszystko praktycznie zamiera. W niektórych firmach wręcz zachęcają do tego, aby ludzie zostali w domu i w razie możliwości pracowali zdalnie. W innych firmach management jest zobligowany do dostarczania darmowych zimnych napojów lub lodów, jeżeli temperatura na zewnątrz przekroczy 30 stopni a w środku 25. Słyszałem o przypadku gdy holenderski przedsiębiorca w ramach wypełniania swoich obowiązków ograniczył się do przyniesienia kubeczków jednorazowych, tłumacząc, że pracownicy mogą przecież pić kranówkę w łazience. Trzeba tu jednak nadmienić, że takich gorących słonecznych dni jest bardzo niewiele, więc firmy raczej nie zbankrutują płacąc za lody dla pracowników.


    Wakacje mają też dzieciaki w szkołach. Pięć razy do roku, co doprowadza rodziców do rozpaczy, gdy nie wiedzą c z nimi zrobić. Część rodzin wskakuje wtedy do Camperów i jadą na południe. W piątek wieczór trwa oficjalne rodzinne pakowanie auta — zwykle po dach. O świcie w sobotę wyrusza kawalkada pojazdów. Jeszcze trochę korków, tankowanie w Luksemburgu (bo taniej) i witaj przygodo. To dlatego Holendrzy najgłośniej protestowali przeciw płatnym winietom na niemieckich autostradach. W końcu to oni ciągle po nich jeżdżą. W dodatku lubią formować się w całe konwoje i wspólnie sunąć do Włoch albo Hiszpanii.
     Na miejscu wyszukują najtańsze Campingi. Ustawiają swoje pojazdy w czworobok (albo jakiś innobok w zależności od ilości pojazdów), tworząc swoje wewnętrzne podwórko. To trochę wygląda jak osadnicy na dzikim zachodzie, którzy się bronią schowani za swoimi wozami przed bandą krwiożerczych Indian (w tym wypadku włochów). Takie zachowanie doprowadza gościnnych południowców do rozpaczy, Holendrzy są samowystarczalni (wszystko w puszkach i proszku przywożą ze sobą) i nie korzystają z lokalnej oferty kulinarnej, do czasu aż skończą im się zasoby własne.


     Statystyki mówią, że w letnie wakacje wyjeżdża 82 proc Holendrów. Dodatkowo wyjeżdżają również w zimie i na wiosnę. Jest to prawdziwy exodus. Miasta się wyludniają, Telewizja wstrzymuje emisje nowych programów, z dróg znikają korki. W sierpniu centrum Eindhoven sprawia wrażenie polsko-arabskiej wioski, z której wymiotło autochtonów. Ciężko jest też cokolwiek załatwić, bo prawie nikogo nie ma w pracy. Życie w urzędach, biurach wymiera.

     Aby takie wojaże były możliwe, ważnym elementem życia zawodowego są pieniądze wakacyjne. Średnio 8 procent naszych zarobków jest co miesiąc odciąganych i lokowanych na specjalnym subkoncie. Te pieniądze są kumulowane raz w roku w okolicach Maja wypłacane dodatkowo z pensją. Ale nie cieszmy się za bardzo, bo jak to wszystko w Holandii również te pieniądze są opodatkowane, przez co połowę z naszych pieniędzy przekazujemy na wakacje królowi. No ale jak chce się mieć monarchę, to trzeba na niego łożyć. Kasa wakacyjna to świetna wiadomość dla imigrantów z Polski, bo jak wiadomo, sami oszczędzać nie umiemy. A tak rodacy raz w roku kupią sobie nowy telewizor albo zrobią remont łazienki. Polacy na wakacje i tak nie jeżdżą, bo ktoś musi tych holendrów w pracy zastąpić.

Leo
Fot. z googla

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz