czwartek, 5 maja 2016

Czesław po Holendersku

Czesław Mówi.


Okazuje się, że nawet do Eindhoven czasem zajeżdżają gwiazdy polskiej estrady. Kilka dni temu zjawił się u nas niejaki "Czesław Śpiewa". Znany artysta (Pan z telewizji jak sam się określa) Czesław Mozil przybył ze swoim koncertem "Solo Act". Choć zdecydowanie koncertem nazwać to ciężko. Było to pewien rodzaj monologu z elementami autobiografii. Coś pomiędzy kabaretem a występem scenicznym. Czasem przeplatany odrobiną muzyki. Choć pan Czesław ograniczał się z reguły do jednej góra dwóch zwrotek i nawet to łączył z żartami.

Czesław, mimo że pod kocykiem autoironii skupiał się na problemie migracji. Sam będąc emigrantem (większość życia spędził w Dani) doskonale rozumie problemy, z jakimi na co dzień borykają się Polacy za granicą. Mr Mozil niemiłosiernie punktował rodaków za brak tolerancji, głupotę i ksenofobię. Sam wspominał, jak w dzieciństwie, obracając się głównie w towarzystwie rodzimej emigracji skupionej wokół polskiego kościoła w Kopenhadze, spotykał się z brakiem zrozumienia wobec innych. Wspomniał, jak odwiedzający jego rodzinny dom rodacy, pomstowali na innych kolorowych imigrantów, gdy tymczasem jego najlepsi koledzy (głównie pochodzenia arabskiego) byli właśnie w pokoju obok.

Czesław opowiadał o kulisach sławy i wszystkimi związanymi z tym problemami. Żalił się na trudności ze zrozumieniem swojej tożsamości na poły polskiej na poły duńskiej. Jak sam zauważył: Jako zdobywca trzech platynowych płyt, Fryderyków i wielu nagród muzycznych był kompletnie anonimowy. Natomiast gdy tylko wziął udział w programach muzycznych jako juror, nagle stał się znany w kraju. Jednak nie dlatego, że miał coś ciekawego do powiedzenia. Ludzie go słuchali dlatego, że mówił z dziwnym akcentem i czasem mylił polskie słowa. (A wy myślicie, że wasze dzieci mieszkające całe życie w Holandii będą inne?).

Zaprzeczał też pogłoskom o swoim rzekomym alkoholizmie, a gdy już to zrobił, kazał sobie przynieść piwo na scenę. (Wiecie jak to jest! Gdy piję piwo, to mówią, że mam problemy z używkami. Gdy jednak pije wodę, to mówią, że pewnie zachlałem i teraz mnie suszy). Pan artysta swoim zachowaniem wywoływał salwy śmiechu. To trzeba mu przyznać, Czesław ma kontakt z publiką. Przez Swoje językowe wygibasy (w przeciwieństwie do śpiewania) potrafi utrzymać ludzi w dobrym nastroju. (Czesław, bo ty tak pięknie recytujesz, zamiast śpiewać — powiedziała mu pani profesor na egzaminie w szkole muzycznej). On nie mogąc wiele na to poradzić, pogodził się z tym faktem i śpiewanie zostawił na wersję z playbacku. Zresztą nie krył się z tym, dokładnie informując publiczność, kiedy włącza nagranie. Zwrócił się nawet z prośbą, żeby nie mieć mu za złe, gdy ustami nie nadąża za tekstem.

Leo