Dziwny to kraj, w którym okna służą do wnoszenia mebli a drzwi do wietrzenia pokoju. Tym krajem jest oczywiście Holandia, a absurdy tutejszego budownictwa można obserwować na każdym kroku. I nawet nie chodzi o to, że wszystkie domy nie wiedzieć czemu wyglądają identycznie wewnątrz i zewnątrz. W dodatku zwykle są głębsze niż szersze, a przy tym zupełnie niefunkcjonalne. Ale zacznijmy po kolei.
Mieliśmy niedawno wątpliwą przyjemność przeprowadzania się. W ramach Eindhoven zamieniliśmy rzędowy dom z lat 60-tych na nieco mniejsze mieszkanie w budownictwie z lat 30-tych. Cała przeprowadzka zajęła nam ponad miesiąc. Codziennie po pracy pakowaliśmy pełen samochód naszych klamotów i przewoziliśmy na drugi koniec miasta. Przy okazji okazało się, ze w przeciągu tych pięciu lat w Holandii staliśmy się właścicielami nieprzeliczonej ilości przeróżnych z reguły kompletnie zbędnych przedmiotów. Te na szczęście nie miały jak się zmieścić na nowym mieszkaniu i wylądowały po ludziach lub na wysypisku (pięć pełnych kursów samochodem wypakowanym po dach). Generalnie wyjątkowo męcząca i niewdzięczna praca, której końca nie było widać.
Wszystko szło sprawnie, bo przecież jak się ma po dwie zdrowe ręce i kawałek mózgu, to co może pójść źle. Do momentu, kiedy zabraliśmy się za przewożenie większych gabarytów. Bo te po prostu nie były w stanie przecisnąć się wąskim i stromym korytarzem prowadzącym do naszego nowego lokum. Po kilku godzinach prób, żłobieniu schodów i rysowaniu ścian oraz demontażu co bardziej wystających elementów mebli stanęliśmy przed prawdą ostateczną. Meble się nie zmieszczą. Trzeba wynająć dźwig i wnieść wszystko przez okno.
Nasz nowy dom, niestety nie dysponuje podobnymi średniowiecznymi udogodnieniami i wszystko trzeba wnosić w częściach po schodach. Drugim rozwiązaniem jest wynajęcie specjalnego dźwigu, tudzież pewnego rodzaju platformy, która umożliwi wepchnięcie wszystkiego przez okno. Nie jest to tania sprawa. Bo takie urządzenie kosztuje blisko 150 euro za godzinę. Z czego 20 minut trwa samo ustawienie urządzenia. Co więcej, aby coś wsadzić na taką platformę, trzeba wcześniej unieść to na wysokość dwóch metrów i położyć na dźwigu. Potem gdy operator wciąga platformę do okna, ty musisz sprintem wbiec po schodach do pokoju i wciągnąć te wielkie gabaryty przez okno. Następnie zbiec na dół i czynność powtórzyć. I to wszystko z przeciągu pół godziny, aby nie musieć płacić za rozpoczęcie kolejnej godziny. Nie jest to też taka do końca bezpieczna sprawa. Przekonałem się o tym na własnej skórze, o mało nie spadając przez to okno z pralką, która okazała się nieco cięższa, niż mi się z początku wydawało. Na szczęście czuwał nade mną mój anioł stróż, który wciągnął mnie wraz z ciężarem z powrotem przez okno do środka. (dzięki Wiktor). Muszę przyznać, że bat finansowy spowodował, że cała akcja trwała niecałe 60 minut.

Leo